lis 07 2004

Krzywe zwierciadło.


Komentarze: 0

Poranna toaleta. Namydliłem twarz i z ręką uzbrojoną w golarkę zbliżyłem się do lustra. W odbiciu zobaczyłem jakiegoś faceta. Gapił się na mnie mrużąc oczy. Siwy, niemłody już. Widać było, że sporo już przeżył i niejedno powinien wiedzieć.

Znam go i wiem, że on nic nie wie, że niczego życie go nie nauczyło, że nie wyciągnął żadnych wniosków. Żachnąłem się zniecierpliwiony. Naiwniak. Tyle razy dał się ponieść emocjom. To, co na początku miało być dobre i wspaniałe okazywało się miernotą i bublem.

Ileż to razy  pozwolił się oszukać  przy kupnie. Tak było przy tzw. okazji kupna motocykli, samochodów . Męczył się z nimi, łatał, naprawiał, prosił znajomych o pomoc, bo sam nie znał się na tym.

Podobnie było z innymi rzeczami kupionymi na rynku. Wyrzynarka – potem okazało się, że była wcześniej przez kogoś używana i była uszkodzona, wiertarka – wytrzymała zaledwie jeden rok, mimo rzadkiego używania.

            Faceta w lustrze pytam: -Dlaczego to nie nauczyło ciebie rozwagi? 

 - Dlaczego nadal brnąłeś w  tym kierunku? A pamiętasz te klucze wkrętaki kupowane bez umiaru u Rosjan. W krótkim czasie łamały się i zniekształcały.

Śmiejesz się. A to dobre. Tak ci wesoło?

- A pamiętasz ten robot kuchenny kupiony okazyjnie. Miał ci ułatwić życie. I co? Ułatwił ci? Pamiętam uszczypliwe uwagi twojej żony, że zbierasz bezużyteczny szmelc, którego inni nie chcą?

           - Co posmutniałeś już?

Widzę faceta w lustrze. Nie czuję do niego żalu. Nie wyszło mu. Każdy może się pomylić. Każdy ma prawo do samodzielnego podejmowania decyzji, sam musi oceniać, co jest potrzebne dla niego.

-Jednak ty, facet, niczego się nie nauczyłeś. Znowu niefortunny zakup. Zachciało ci się luksusów i nowoczesności.  Wyrzuciłeś stary czajnik, taki zwyczajny, stawiany na ogniu kuchenki gazowej, bo był okopcony, z lekko stopionym uchwytem, bo miał wgniecioną obudowę.

            - Co brzydki był ? Wiem, że takiego dziwoląga nie pokazuje się obcym. Ale ty też nie jesteś taki młody i gładki… Pozbyłeś się go, bo namówili cię na nowoczesność. Więc kupiłeś nowy czajnik, elektryczny, nie znając nawet urządzenia. W dodatku zamiast kupić go w firmowym sklepie poszedłeś na łatwiznę. Znów kierowałeś się sknerstwem i źle pojętą oszczędnością. Kupiłeś takie byle co w sklepie celnym za 32 zł. 

            -    Czy można coś porządnego kupić za tak śmieszną kwotę ? Chyba zabawkowy.

 - Przecież, ty facet nie pijesz a chlasz kawę. Po parę razy dziennie. Zalewasz zawsze po 4-6 szklanki jakiegoś napoju. Wmawiasz rodzinie, że to dla nich, by o każdej porze mieli coś do zwilżenia ust.

            - Ty,  w lustrze! Nie śmiej się!

Rozumiem cię. Sam lubię kawusię. Stawia mnie na nogi, gdy jestem po ciężkim dniu, pozwala zwalczyć senność , gdy muszę pracować w nocy. Ale ja piję tylko jedną kawę, w odpowiednim momencie, w spokoju i z namaszczeniem, na siedząco.

            - A ty, facet, w dodatku nauczyłeś cała rodzinę pić kawę w dużych ilościach. Nawet twoi 15 letni synowie przyzwyczaili się do swojej Inki.

 - Wiem, wiem, to jeszcze nie uzależnienie od kawy. Ciekawe, co powie ci lekarz na badaniu okresowym.

Patrzę na faceta w lustrze i wspominam jego zdenerwowanie, gdy po tygodniu używania czajnik elektryczny raptem przestał działać. Nagle, bez ostrzeżeń.

- Widzisz, facet, jak działa takie nowoczesne urządzenie. Dobierałeś się śrubokrętem do jego wnętrza, lecz nie udało się pobudzić go do życia. Nie pochwaliła cię za to rodzina. Taki żałosny byłeś z garnkiem stawianym na ogniu, gdy trzeba było zrobić coś do picia. Pamiętam, że po paru dniach wykrzesałeś w sobie inicjatywę i polazłeś do serwisu. Wróciłeś do domu z miną „ zbitego psa”. Naprawa mogła pochłonąć kwotę równoważną z ceną nowego czajnika. Bzdura, nie ma po co ratować za wszelką cenę takiego bubla.

Widzę w lustrze faceta. Jest mi go żal. Chciał dobrze a  wszystko obróciło się przeciw niemu.

- Ale radzono ci, co powinieneś zrobić. Powtarzano ci często. Nie chciałeś tego słuchać. Miałeś jakieś skrupuły, wstydziłeś się.

– Ty stary ośle! Wstyd? Jaki wstyd? Ileż razy potrafiłeś zmieszać z błotem dokuczającego ci współpracownika? Mężczyzna? Jaki mężczyzna ? Posłałeś swoją żonę do sklepu, by wymusiła na sprzedawczyni wymianę wadliwego urządzenia na nowy. Nie miałeś przecież nawet zwykłego dowodu kupna.

- I wiesz co, facet ? Ona to załatwiła. Nie ty, ale ona.

- Powiedz mi, kto jest szyją, a kto głową rodziny? Może ty jesteś jeszcze jakąś  inną częścią ciała?

Wiedz, że to właśnie żona ma najlepszą intuicję, co dobre a co nie. Nie próbuj być wspaniałym i błyskotliwym. To się nie uda. Zdaj się raczej na inicjatywę i perfekcyjną umiejętność żony w załatwianiu różnych spraw.

Patrzę na faceta w lustrze i czuję, że go znam bardzo dobrze. Uśmiechamy się do siebie. Jesteśmy tacy sami.                             

sogra : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz